Odświeżam informacje!
Otóż, przedwczoraj nastąpiło "cudowne samonaprawienie", fotel zaczął grzać. Najpierw po włączeniu, rozgrzał się normalnie, po wyłączeniu i powtórnym włączeniu znowu ZONK! Od wczoraj grzeje normalnie!
I znajdź tu usterkę!
Dodatkowo podzielę się moimi obserwacjami. (może komuś się przyda)
Po samonaprawieniu się fotela postanowiłem dokonać sprawdzenia grzania również fotela pasażera. Najpierw organoleptycznie (macając łapą) i tu się zaniepokoiłem, bo nie zauważyłem różnicy na fotelu pasażera pomiędzy LO a HI. Jako, że macanie łapą jest mało profesjonalne, to zaopatrzyłem się w pirometr.
Podczas grzania na LO, temperatura siedziska (w okolicach środka) oscyluje w okolicach 29-32 stC
Podczas grzania na HI, temperatura oscylowała w okolicach 42-44 stC
I tutaj się zaniepokoiłem, bo w czasie jazdy (bez pasażera) temperatura jego fotela zarówno na HI jak i LO była podobna czyli wspomniane 29-32 stC. Po dojechaniu pod garaż, usadowiłem się w fotelu pasażera (cały czas przełącznik na HI) i po chwili poczułem grzanie w d...

, zmierzyłem i było 44stC.
Wniosek mam taki, że grzanie jest powiązane z tym czy ktoś siedzi na fotelu (przynajmniej pasażera). W czasie kiedy nikt nie siedzi na fotelu fotel grzeje niezależnie od ustawienia przełącznika na niskim poziomie i zaczyna grzać mocno dopiero po obciążeniu fotela.

Wydaje mi się to być logiczne, żeby nie marnować prądu. Nie podejrzewałem tylko Suzuki o tak wyrafinowane rozwiązania.
